Wróć na poprzednią stronę
ALIENS RPG -> SPACE SEAL TEAM III -> PRAWDZIWA HISTORIA

| Część I | Część II | Część III | Część IV | Część V |

Prawdziwa historia oddziału Space Seal Team III - część V

Witam wszystkich po dość długiej przerwie. Otóż z góry przepraszam za opóźnienie w opisie wydarzeń dotyczących SST III. Mam nadzieję że to już ostatni raz. Dobrze przejdźmy do tego co najważniejsze czyli dalszych losów oddziału SST III a raczej tych którzy przetrwali ostatnią misję.

Voytass

Czas mijał spokojnie. Ludzie zaczynali wychodzić z kryzysu który ich dopadł po ostatniej akcji. Walczyli z czymś czego nigdy nie widzieli i o czym nikt nie chciał im nic powiedzieć. Ponadto co gorsze dostali tęgie lanie, co już zakrawało na absurd ze względu na ich wyszkolenie. Pozostało im jedno - pogodzić się ze śmiercią kolegów i dopaść tego kto mógł być za to odpowiedzialny. Wszystko powoli wracało do normy. Zaczęły się codzienne treningi, codzienne strzelania - żołnierze wracali do formy aby sprostać kolejnym zadaniom. Pojawili się nowi ludzie w oddziale - proces aklimatyzacji nie przebiegał w tych warunkach zbyt pomyślnie. Wszystko szło w miarę spokojnie i nic nie wskazywało na jakieś "chmury" poza może jednym - zachowaniem dowódcy SST III col. Marvina CRUSHER-a. Postać ta bowiem dziwnie wpływała na morale oddziału. W końcu zaczęto mówić, iż w czasie rozmowy z dowódcą, obojętnie w jakiej sytuacji, można odnieść wrażenie jakby mówił ci " włąśnie zjadłem swoje dziecko" co nie napawało optymizmem.
SST III w ostatnim momencie wróciło do formy. Oto bowiem w ciągu następnych dni miało wydarzyć się coś ważnego.

Pewnego słonecznego dnia zaatakowane zostało centrum handlowe "NAKATOMI CENTER". SST III wezwane zostało do walki. Żołnierze mięli stanąc do walki z ugrupowaniem, zwanym "GRUPA CIENIA". Członkowie tej sekty w kilka godzin opanowali budynek wraz z większością klientów w środku i założyli ładunek termonuklearny w centrum. W 2 godziny po ataku ogłosili swoje ultimatum - albo USA uwolni ich przywódce aresztowanego na statku pasażerkim GOLD ROSE jakiś czas temu albo zdetonują ładunek w budynku i zabiją wszystko w okolicy 15 km. Sytuacja komplikowała się z godziny na godzinę. Decyzją sztabu i prezydenta USA, SST III dostało zielone światło. Ze względu na skomplikowanie akcji skierowano obydwa teamy - TEAM A i zapasowy TEAM B. Wszystko wisiało na włosku. Wystarczyła jedna błędna decyzja i akcja mogła przerodzić się w potworny koszmar o którym wszyscy chcieliby zapomnieć. Dodatkowo prezydent USA uznał iż po tej akcji ma zamiar ujawnić oddział SST III opinii publicznej aby pokazać potęgę USA w walce przeciw terroryzmowi. Presja stała się ogromna. Wszystko musiało pójść jak po maśle. SST III podzieliło się i przygotowało do wkroczenia - czekali tylko na sygnał do ataku. Ciekawe było to iż z sąsiedniego budynku wspomagał ich snajper z najnowszym modelem broni IWS2000 zdolnym przebijać na wylot ściany budynku jakby były z papieru.
I stało się.
SST III ruszyło do akcji. Sama akcja przebiegła dość sprawnie chociaż nie bez pewnych problemów. W pewnym momencie snajper utracił łączność z oddziałem, do którego właśnie zbliżała się grupa terrorystów. Dodatkowo sytuację komplikowała grupa zakładników pilnowana przez 3 terrorystów niedaleko całej akcji. Snajper wahał się - ratując swoich kolegów mógł spowodować śmierć zakładników. W końcu zadecydował. Terrorysta idący za swoim dowódcą nie usłyszał nic, zobaczył tylko przez ułamek sekundy jak ściana po jego lewej stronie rozpada się a idący przed nim człowiek zostaje zdmuchnięty przez ogromną siłę. Zanim zdążył zareagować zginął. Trzeci terrorysta rozpoczął rozpaczliwą ucieczkę w stronę windy. Udalo mu się - zginął tam przeświadczony iż nic mu nie grozi - IWS2000 spełnił swoje zadanie. Tymczasem w momencie pierwszego wystrzału rozpoczął się inny dramat. Oto trzech terrorystów przygotowało się do otwarcia ognia w kierunku gromadki zakładników. Na całe szczęście pozostali żołnierze nie wahali się i wkroczyli do akcji natychmiast - wynik 3 martwych... terrorystów. Tego typu akcji było kilka. Wszystko jednak skończyło się szczęśliwie dla SST III. Po akcji okazało się iż w drugim oddziale zostały ciężko ranne 2 osoby - dowódca teamu B który własnym ciałem zasłonił zakładnika i ubezpieczający go żołnierz.
Złapano 16 terrorystów , zabito zaś 21. W pięć minut po zakończeniiu akcji wystąpił prezydent USA z orędziem do narodu. Mówił o walce z wszelkimi objawami terroryzmu oraz obwieścił dumnie istnienie w szeregach USCMC trzeciej jednostki do zadań specjalnych - Space Seal Team III.
Oddział mógł odetchnąć - koszmar zakończył się happy endem.

Nie wszyscy jednak mogli to samo powiedzieć. Tu bowiem okazuje się iż agencja rządowa maczała swoje brudne łapska w całej sytuacji. Dzięki niej bowiem skierowano do akcji SST III, a nie inną jednostkę specjalną lub oddział specjalny POLICJI. Gdyby ktoś sięgnął głębiej mógłby znaleźć nawet poszlaki tego iż sama agencja maczała palce w zorganizowaniu tej akcji terrorystycznej- oczywiście były to tylko poszlaki.
Niestety znów żołnierze SST III przetrwali najgorsze. Agencja pozostała z nierozwiązanym problemem - żyło zbyt wiele osób mających styczność z projektem "GUB"(Government Universal Bioweapon). Teraz niestety sytuacja naprawdę nie wyglądał za różowo, gdyż prezydent USA ogłosił istnienienie jednostki SST, a co za tym idzie skierował za dużo "światła" w jej okolice. Teraz agencja musiała grać dużo bardziej uważnie.
SST III rozpoczęło kurowanie ran. Stało się znów doskonałą maszynerią do zabijania.

Mijały dnie wypełnione treningami. SST III miało całkiem spokojną służbę. Nie działo się nic niepoojącego. Ta sielanka nie miała trwać jednak zbyt długo. Otóż wywiad przyszedł z "pomocą" ku biednym żołnierzom SST III. Oto bowiem z rozkazów wynikało iż wywiad USCMC ustalił i zorganizował zasadzkę na fregatę korporacji New Horizon (fregata "ZEUS"), przewożącą około 20 groźnych terrorystów ściganych międzynarodowym prawem. Zasadzka powiodła się chociaż nie tak jak planowało to USCMC. W czasie próby pochwycenia fregaty "ZEUS" doszło do wymiany ognia pomiędzy wyżej wymienioną fregatą a okrętami USCMC (U.S.S ARLEIGH BURKE i U.S.S. TICONDERGA). W wyniku wymiany okręty USCMC nie odniosły żadnych uszkodzeń zaś fregata "ZEUS" trafiona została 2 razy. Niestety chwile po trafieniu fregata wykonała skok w nadprzestrzeń i stracono z nią kontakt. Dopiero w kilkanaście dni później namierzono potencjalne miejsce przebywania fregaty "ZEUS" - planeta LV-334. Okazało się też iż od 4 dni utracono kontakt z kolonią górniczą na LV-334. Istniało podejrzenie, że "ZEUS" po wykonaniu skoku stanął na orbicie LV-334 aby następnie dokonać zrzutu celem zdobycia części zapasowych do naprawienia uszkodzeń fregaty.
W tej sytuacji dowództwo dostało polecenia zajęcia się tą sprawą - dokładniej wysłania na akcję oddziału SST III. I znów komandosi ruszyli do boju.
Po przybyciu na orbitę przygotowali się do zrzutu. Jako wyposażenie do walki przyjęli sprzęt typowo do odbijania zakładników co miało okazać się kolosalnym błędem. Po wylądowaniu na powierzchni kolonii zauważyli wrak UD-4 zniszczony prawdopodobnie przy próbie lądowania oraz ogólny nieporządek. Wszystko wskazywało na to, iż niewproszeni goście nadal urzędują w kolonii. Pomalutku wkroczyli do budynków kolonii. Tu jednak pełne zaskoczenie - ogólny nieporządek i bałagan - jak gdyby ktoś celowo przewrócił kolonię do góry nogami. To nie pasowało do tego co już wiedzieli. Kilkanaście osób nie było w stanie zrobić takiego bałaganu. Dotarli do centrum dowodzenia. Tu po krótkich poszukiwaniach namierzyli kolonistów rozmieszczonych głęboko w podziemiach kolonii. Dowódca wydał rozkaz schodzimy po nich - likwidujcie każdego kto może zagrażać misji. Powolutku przemieszczając się dotarli do wind. Najpierw zjechali osobową kilkanaście poziomów niżej - nadal brak jakichkolwiek śladów aktywności. Po jeszcze kilku poziomach oczom ich ukazały się tunele - dość specyficzne gdyż pokryte dziwną wydzieliną. Tego już było za wiele dowódca rozkazał powrót na powierzchnię i zmianę wyposażenia. Po kilku minutach zjeżdżali na dól w pełnym oporządzeniu i na pokładzie APC-a. Teraz mogli zmierzyć się z każdym wrogiem (no prawie z każdym). 15 minut później byli na samym dole. Przed nimi rozciągały się korytarze pokryte tajemniczym śluzem. Dowódca nie wahał się. Wkroczyli ostrożnie osłaniając się. W pewnym momencie dowódca zdecydował o rozpoznaniu. Reconi rozpoczęli swoje dzieło. W pięć minut później utracono kontakt z reconami. Na żadne wezwania nie odpowiadali. Oddział ruszył na pomoc swoim kolegom. Wtedy zaczęło się najgorsze. Ze ścian i tuneli zaczęły atakować ich tajemnicze stworzenia - nie niektórzy je znali i to aż za dobrze , to były te same potwory co w akcji na X-14. W kilka minut później resztki oddziału rozpaczliwie próbowały wydostać się z pułapki. Kilku udało się i dopadli do zbawiennego APC-a, teraz zagrzmiała artyleria. Wróg nie mół się oprzeć miażdżącej sile ognia i wycofał się. Bezpiecznie wydostali się na powierzchnię a tam już po kilku sekundach zabierał ich własny UD-4. Byli uratowani - jednak nie wszyscy. Znów powrócił koszmar gdy widzieli na czujnikach swoich zaginionych kolegów oznaki życia. Wiedzieli jednak iż nic nie mogą na to poradzić. Dotarli na pokład swojego krążownika - wysłali rozkazy. W odpowiedzi otrzymali polecenie wycofania. Nikt tego nie potrafił zrozumieć. Wracali w grobowych nastrojach. Zanim wrócili stała się jeszcze jedna bardzo dziwna rzecz. Przed skokiem jeden z nich zabrał UD-4 i odleciał w kierunku kolonii - słuch o nim zaginął. Po powrocie nadszedł czas przesłuchań, który ciągnął się w nieskończoność. W międzyczasie żołnierze powracali do formy. Jednak i teraz już po tym wszystkim nie dane było im odpocząć. Oto bowiem kilkanaście dni później znaleziono w mieście ciała dwóch żołnierzy SST III zastrzelonych prawdopodobnie w wyniku napadu rabunkowego. Zła passa pogłębiała się. To nie był jednak koniec. Po 23 dniach od feralnego powrotu dowództwo na polecenie wyższej instancji przeniosło oddział SST III w stan drugiej kolejności użycia. Tak oto zakończyła się historia elitarnego oddziału SST III. Od teraz miał służyć za przytułek szkolny dla nowych członków sił specjalnych.

Czas na odsłonięcie wszystkich faktów dotyczących misji na LV-334.
Rezcywiście wywiad ustalił pewne informacje na temat New Horizon lecz nie takie jakie przekazano SST III. Ustalił bowiem iż NH ściśle współpracuje z Weyland Yutani.Wywiad dość mocno interesował się korporacją WY a to ze względu na odkrycie iż WY posiada jaja organizmu znalezionego na LV-426. USCMC zdołało poważnie uszczuplić zapasy WY (chodzi o jaja xenomorfów). Właśnie transport tych jaj został odkryty przez wywiad. WY po utracie ostatniego ładunku musiała zmienić system przewozu a to ze względu na zbyt duże zagrożenie utraty cennego ładunku. W związku z tym postanowiła wykorzystać do tego korporację NH. Niestety w czasie lotu załoga nie została powiadomiona o ładunku. Po wykonaniu skoku 2 osoby załogi miały upewnić się czy z ładunkiem wszystko w porządku. W tym samym czasie nastąpił atak USCMC. Ładownia uległa uszkodzeniu i z dwóch pojemników wypadły jaja. W chwilę później dowódca zdecydował się na karkołomny manewr - w parę minut wykonano skok. Dowódca nie przeżył. Reszta po wykonaniu skoku rozpoczęła oględziny statku. Dwie osoby weszły do ładowni nieświadome zagrożenia - po chwili leżały nieprzytomne. Parę godzin później było po wszystkim - polowanie rozpoczęło się. Dalej to były już tylko krótkie godziny do zagłady. W akcie rozpaczy zaloga próbowała uciec na planetę - nieświadoma jednak transportu obcej formy życia na pokładzie. Po wylądowaniu cała sytuacja powtórzyła się lecz na szerszą skalę. Tu do łowów potwory miały szersze możliwości - cała załoga kolonii LV-334. W tej sytuacji zareagowała najszybciej agencja rządowa , która tak usilnie chciała pozbyć się niewygodnych świadków. Szybko pomogła w podjęciu decyzji o wysłaniu SST III na akcję. Tym razem udało się - SST III przestało istnieć. Wszyscy którzy mieli styczność z obcą formą życia zginęli bądź też byli pod stałym nadzorem agencji. Wszystko powoli ucichało. Niebawem jednak miało wybuchnąć na nowo.......

UWAGI VOYTASSA:
Dla wszystkich zainteresowanych ciekawym może być fakt iż niewinny fakt śmierci 2 członków oddziału już po powrocie z morderczej misji. Otóż to wydarzenie było ciekawym doznaniem gdyż odbyło się na żywo. Sprowadziłem gracza podstępnie do pub-u gdzie mieliśmy odgrywać ALIENS dalej. W środku czekała umówiona grupa ludzi którzy mieli wykonać zadanie. Gracz niespodziewający się niczego swobodnie grał ze mną. W pewnym momencie zaczęło się. Do dziś pamiętam zdziwienie i przerażenie gracza kiedy nagle podeszły do stołu trzy osoby i wyjęły broń (idealne atrapy oryginałów). Usłyszał ciche zwolnienie kurków i słowa - straciłaś właśnie postać. Tego nie da się zapomnieć. Oczywiście następnie trochę popiliśmy aby odreagować ale to było ukoronowanie całej akcji. Powiem wam szczerze że chciałbym jako gracz przeżyć coś takiego. Teraz zakończę opis pierwszej kampanii aliens . Niedługo rozpocznę opis drugiej. A tak na marginesie jeśli Enderowi starczy czasu to może opisze wam ze swojej strony całą akcję bo to jest warte usłyszenia.
Do kolejnego artykułu.

Wyjaśnienia Endera:
John Caldwell, uratowany przez członków dosyć radykalnej grupy bojowej, rozpoczął działalność przeciwko Agencji i przeciwko korporacjom, które zajmowały się ksenomorfami. Jego wykształcenie było bardzo przydatne dla buntowników. STał się szefem wyszkolenia oraz specjalistą od działań na planetach USA. Jednym z jego pierwszych zadań była rekrutacja nowych żołnierzy SST III. W przyszłości chciał wciągnąć do współpracy jednego z żołnierzy z którymi był wcześniej na akcji - Solo, niestety, postać ta zginęła, zanim miała szansę na wysłuchanie propozycji.

Żołnierz, który zginął, jakiś czas wcześniej został porwany przez nieznanych ludzi. Caldwell osobiście rozmawiał z porwanym. Przedstawił mu wszystko co wiedział o ksenomorfach, opisał szczegóły tajnych misji SST III. Zaproponował układ - ścisła współpraca, w zamian, Caldwell zapewni informację dotyczące ksenomorfów. Bowiem nie było wątpliwości, że SST III po raz kolejny zostanie wysłane na samobójczą misję. Układ został zawarty. Pierwszym zadaniem było zlikwidowanie na akcji jednej osoby. Żołnierz ten zawiódł. Późńiej SST III brało udział w misji na LV334, gdzie spotkało się z ksenomorfami. Caldwell wiedział o tym, ale nadal testował nowego "przyjaciela". Ten miał dwa tygodnie na zameldowanie o wydarzeniach na misji (o napotkaniu alienów). Postać zapomniała o tym. Dawny sierżant SST I, osobiście zlikwidował niepewnego żołnierza. W przyszłości postanowiono działać trochę innymi metodami. Jak pokaże historia, nie udało się zwerbować całego teamu SST III. Ale mało brakowało. Ale o tym opowie Voytass za jakiś czas.

Akcja w knajpie:
Godzina 15:50 - trzy osoby idą do knajpy. Jedna siada w garniturze, z teczką na kolanach w rogu, zamawia coś do picia. Pozostałe dwie, siadły przy jednym ze stolików w drugiej sali i grały w karty. Ja czekałem na telefon o pojawieniu się obydwu postaci (Voytass i gracz) w lokalu. Niestety, coś poszło nie tak. Spóźniali się. Zadecydowałem, że wchodzę do knajpy. Siadłem z dwójką grającą w karty. Tuż przy ścianie, tak że nie było mnie widać od strony wejścia. Ktoś przechodząc, postawił przy stoliku walizkę, z której wziąłem broń (atrapa H&K P8). Siedzący ze mną ludzie przestali grać. Rozsiedli się. W lokalu pojawiły się oczekiwane od dłuższej chwili postacie. Siedli przy stoliku niedaleko baru. Akcja miała rozpocząć się za 3 minuty. Jakieś dziewczyny, siedzące przy stoliku obok, zobaczyły broń. Na szczęśćie nie zareagowały. :-) Osoba siedząca naprzeciwko mnie, meldowała, o wydarzeniach w pierwszej sali. Jedna z postaci, które były ze mną wstała. Zatoczyła się w stronę stolika z ofiarami i poprosiła o ogień. Wyszedłem, trzymając pistolet w reklamówce. Zrobiłem dwa kroki przez tłum, wyciągnąłem broń. Klik. "Straciłeś postać". Siedliśmy we trójkę (Voytass, jego gracz i ja) przy stoliku. Gracz dopytywał się, czy miał szansę na obronę. Miał. Ale ... po kolei do nas dochodziły kolejne osoby zamieszane w akcję.

Caldwell zabił dwójkę żołnierzy SST III, oraz osobę, z którą rozpoczął zamach. Zaufany Caldwella, zabił drugiego współpracownika. We dwójkę wyszli na zewnątrz i udali się do punktu zbiorczego. Za nimi podążał snajper, którego zadaniem była likwidacja tych, któzy by przeżyli jatkę wewnątrz lokalu. Na miejscu spotkania dowódca Caldwella, zastrzelił ostatniego z ludzi, biorących udział w akcji wewnątrz knajpy. Przeżył tylko Caldwell, oraz bezimienny snajper, któy służył jako zabezpieczenie. Misja została zakończona.

C.D.N

Voytass

Wróć/Back Do góry/Up